Nigdy bym nie pomyślała, że nasza gruba Berta, przetłusty sierściuch, o którym już pisałam,
jest taki fotogeniczny. I że bezogoniaści zechcą się z nią fotografować! A tu
proszę! Odwiedziły nas kolejne gwiazdy – zespół bezogoniastych – i zaraz
postanowili sobie zrobić fotkę z Bertą. Wyszła niezgorzej. Oni sfotografowali
się również z innymi zwierzętami, ale to ujęcie z Bertą – prawdziwy hit!
Miałam
nadzieję, że uwiecznią się na zdjęciu również z Brutusem, bo bardzo by mu się
to przydało. Może poczułby się dowartościowany i humor by mu się polepszył… Ale
jeszcze nie tym razem…
Brutus to
szczególny przypadek. Prosto z domu, w którym mieszkał, znów trafił do
schroniska. Owczarek niemiecki, prawie czystej rasy, śliczny! I paskudnie mu
się w życiu nie powiodło.
Zapowiadało
się różowo. Jako maleńki szczeniak Brutus mieszkał w schronisku, ale nie
naszym. Pewna młoda bezogoniasta wzięła go stamtąd i podarowała swojej mamie. I
malec dorastał w rodzinie. Żył sobie z tą mamą i tatą i z dochodzącymi dziećmi.
Aż nagle zaczęły się kłopoty.
Ta
bezogoniasta mama przestała sobie ponoć radzić z psem. Nie ona nim, ale on nią
– ponoć – zaczął rządzić. No to psa do schroniska, bo dzieci się wypięły, a
taty jakoś nie ma.
Jak wiadomo,
schronisko nie przyjmuje psów, które mają domy. W tym wypadku również
skierowano bezogoniastą do treserki. Niech popracuje z panią i psem. Zwierzaka
należy układać, a nie od razu pozbywać się go. Wtedy okazało się, że – zdaniem
treserki - pies jest rzeczywiście trudny, pani sobie z nim nie poradzi. Tym
bardziej, że zapadła na zdrowiu i pójdzie do szpitala.
No to nasi
zaproponowali, by zacząć szukać Brutusowi innego domu. A póki co – niech psiak
trafi do hoteliku dla zwierząt. I tu znów problem – na szukanie domu już czasu
nie ma. A na hotelik – pieniędzy!
Cóż, Brutus
został z nami. Gmina, w której mieszkał, postanowiła płacić za jego pobyt w
schronisku i pies siedzi.
Z początku
miał kłopoty. Bał się, był wiecznie zdenerwowany i niepewny. Stroszył się i na
widok bezogoniastych, i na widok innych psów. Ale z czasem zaczął się
uspokajać. Okazało się, że jest spokojny, zupełnie nieagresywny, nawet
najmłodsi i najmniej doświadczeni wolontariusze wyprowadzają go na spacery bez
najmniejszych problemów. I z taki psem jego pani nie mogła sobie dać rady???
Hm…
Ale bywa
inaczej. Ot, niedawno jedna bezogoniasta z naszego miasta wzięła do siebie,
Fajna, jamniczkę szorstkowłosą z sześcioma szczeniakami!!!
Niby tylko na
pobyt tymczasowy, ale zawsze! Ilu bezogoniastych zabierze do swego domu siedem
psów? Choćby tylko na parę dni? A wiadomo, że zwierzęta mieszkają w
tymczasowych domach niekiedy po kilkanaście miesięcy!
I tak to już
jest. Jedni oddają, drudzy zabierają.
Może ktoś
wreszcie zabierze Arniego? Znamy się z sobą jak łyse konie, bo ten czarny
mieszaniec z siwym pyskiem siedzi tu już od 2007 roku. W samym środku lata
przywieziono go z niedalekiego miasteczka.
Jest dość duży
i ma dobre sześć albo siedem lat. Pogodny, inteligentny, kontaktowy pies. Lubię
patrzeć, jak gania po wybiegu. Krótki
sprint – i przerwa. Oj, długodystansowcem to on nie jest. Jak go zawołać, zaraz
przychodzi. Dobry pies dla jakiegoś starszego, poważnego bezogoniastego.
Że niezbyt
ładny? No cóż, przecież i tak najważniejsze jest serce.
A skoro już o
bieganiu mowa. Mamy tu takiego jednego psiaka, który ma na imię Proton.
Czarno-brązowo-biały nieduży smarkacz. Piszę – smarkacz, bo choć ma już dwa
lata i pora byłaby spoważnieć, on zachowuje się jak szczeniak: ciekawski,
rozbrykany, rozszczekany, aż rwie się do bezogoniastych, żeby go pieścili i
głaskali. Jak już ma iść na spacer, to wprost wariuje! Gotów smycz zerwać, tak
ciągnie. Bo chciałby biec od razu w czterech kierunkach…
No i
narozrabiał. Wzięła go z kojca jedna młoda (stażem) wolontariuszka i poszli.
Niedaleko. Proton szarpnął, wierzgnął, pociągnął i wolontariuszka ryms! Jakoś
tak nieszczęśliwie padła na kolano, że ledwo się mogła ruszać. Siedziała potem
cichutko w domku wolontariuszy, a kolano puchło! Ktoś ze starszych
bezogoniastych zauważył wreszcie, że coś się stało i pognali do zjaw, takich
dla bezogoniastych. Zrobili jej prześwietlenie i okazało się, że to tylko, na
szczęście, stłuczenie.
Ale przez parę
dni z chodzenia nici! No więc i z wizyt u nas też!
Oberwało się
od nas Protonowi! Przez niego kilka psów mniej będzie w tym tygodniu hasało na
spacerach! Smarkacz stulił uszy i ani pisnął!... Za karę nie daliśmy mu
obejrzeć następnej bajki-komiksu. Namalowała go suczka o pseudonimie Adam
Krysik. Śliczności bajka! Proton zawsze aż piszczał, żeby te bajki oglądać. No
to tym razem obejdzie się smakiem!
Może wreszcie
spoważnieje!
aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz