Oczami Bezdomnego Psa

środa, 12 grudnia 2012


Znowu częściej łażę do szpitalika, żeby dodawać ducha tym, co tam siedzą ze swoimi problemami. Do środka mnie, oczywiście, nie wpuszczają, ale chociaż przez drzwi mogę z tamtymi zwierzakami poszczekać. Długo, co prawda, przy nich nie siedzę, bo i zimno, i miski pilnować muszę, bo ta mała znajda… Ale nie o tym chciałam pisać. Jeszcze zdążę. Oj, zdążę. Bo ona chyba szybko się z biura nie wyprowadzi… Teraz o innych psach, tych ze szpitalika właśnie.

Siedzi tam Sten, niewielki, czarny kundelek. Niestary jeszcze. Nawet nie wiem, kiedy go przywieźli bezogoniaści.
                     
Po prostu pewnego dnia patrzę, a ze szpitala wychodzi jedna z naszych bezogoniastych i niesie go. Potem ostrożnie stawia na ziemi i powolutku, krok po kroku, idą sobie po trawniku… Koniec trawnika – koniec spaceru. Na chodni pies nie wchodzi…
Podeszłam i widzę, że on  nie widzi. Poczuł mnie, przystanął, poszczekaliśmy trochę, to znaczy ja szczekałam, a on słuchał… A potem bezogoniasta go zabrała.
Dowiedziałam się z rozmów, że Sten w swojej klateczce w szpitaliku nie wstaje, tylko leży. I ma dziwne drgawki: nogami wierzga i pyszczkiem tak jakoś kłapie… I tak prawie cały czas. Gdy ktoś z nim siedzi, głaszcze dłuższy czas, to psiak się trochę rozluźnia, uspokaja… Ale gdy tylko bezogoniaści wychodzą z klatki – drgawki wracają. Mówią, że ma jakiś uraz neurologiczny. Nawet do miski nie podchodził, nawet jak mu ją podstawiano pod sam nos, nie jadł. Tylko z ręki skubnął co nieco.  No i wynosić go trzeba było na dwór, na trawnik sadzać, bo po chodniku w ogóle nie chciał chodzić… Jeszcze czegoś takiego nie widziałam!
Teraz jest z nim lepiej. Zaczął jeść z miski, wstaje i sam wychodzi za potrzebą, nie trzeba go nosić. Ale słabiutki jeszcze jest i szybko się męczy…

Po sąsiedzku z nim siedzi i kuruje się Mikser, taki malec trzyletni po wypadku, który miał pod miastem.
                       
Przyjechał do nas ze zgniecioną miednicą. Poleżał u zjaw, a teraz dobrzeje w schronisku. Coś mu się jednak porobiło w środku, bo ma kłopoty z sikaniem. Oj, męczy się, zanim parę kropel wyciśnie. Ale zjawy mówią, że powinno mu się poprawić z czasem… Oby rzeczywiście. Na razie kuśtyka sobie na krótkich spacerach i nie traci humoru. Fajny psiak!

No i jest Baton. Starszy, sympatyczny rudzielec. Niestety, też nie widzący. Od dawna już chyba, bo ślepota niezbyt mu przeszkadza. Przyzwyczaił się. Pewnie miał dom, ale ślepego psa w nim nie chciano. I poszedł na ulicę.
                      
Odpoczywał sobie na jakiejś posesji w mieście, gdy nasi go znaleźli. Od razu zauważyli dużego krwiaka w oku. No a po chwili zorientowali się, że baton ich nie widzi…
Miał na szyi mocno zapętloną żyłkę, na jaką bezogoniaści łowią ryby. Ledwo ją w schronisku przecięli. Rzadko go widuję, ale polubiłam go już bardzo. Inne psy zresztą również. Za wiele szczęścia to on chyba w życiu nie miał, ale może teraz się odmieni… Przynajmniej on tak szczeka…

Agia też nie traci nadziei. Niepoprawna optymistka mimo swoich dziesięciu lat! Rudobrązowa, nierasowa, potrącona, powłócząca tylnymi nogami a mimo to radosna!
                       
Jak ją zobaczyłam po raz pierwszy to pomyślałam, ze musiała się nieźle zganiać, bo język jej wisiał z pyszczka. Ale potem okazało się, że to tak cały czas. Jakoś dziwnie ma ten pyszczek zbudowany. I w dodatku brak jej z jednej strony paru zębów, więc ten język jej wypada… Wygląda to nawet pociesznie, a jej jakoś nie przeszkadza.
Kolejny pies do pokochania natychmiast!

A całkiem niedawno przywieziono do szpitalika Tatara. Taki młody, czarny, pomieszany owczarek belgijski a może szkocki. Był u zjaw na oględzinach, a teraz jest u nas. Ma pękniętą, albo nawet złamaną miednicę, więc chyba po jakimś wypadku. Ale ma też paskudnie poranione tylne łapy. Wygląda to na mocne pogryzienie. Póki z nim nie pogadam, nie będę wiedzieć, co się właściwie stało. Może napadł go silniejszy pies i gryzł uciekającego Tatara? A on wpadł pod samochód? A może było odwrotnie: wpierw miał wypadek, a potem jakiś wredny pies go pogryzł, a on nie mógł się bronić?...
                       
Poczekamy, zobaczymy. Wszystko wskazuje na to, że Tatar dojdzie do siebie. Tylko żeby jak najszybciej. Śliczny jest, a bezogoniaści mówią, że w dodatku bardzo mądry i cierpliwy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz