Myślicie, że jak Mikrus poszedł do domu tymczasowego, to moje kłopoty się skończyły?...
Hau!!... Czekajcie chwilę, zaraz będę pisać dalej, tylko muszę wpierw skoczyć w
jakieś spokojne miejsce i wyszczekać się z wściekłości!... Wy sobie w tym
czasie zróbcie jakąś herbatę, albo coś…
No
dobra! Wróciłam… Zacznę od początku.
Sierściuchy,
pod względem warunków przebywania, mają u nas trochę lepiej niż psy. Czy raczej
– cieplej, bo mieszkają w murowanych pomieszczeniach. Kociarnia jest w budynku
tuż obok kuchni, ich szpitalik – w biurowcu. Dopiero, gdy się ociepli, wychodzą
sobie na dwór, do woliery.
No i zawsze
jest ich mniej niż nas, psów.
Tak się
ostatnio składało, że nasz psi szpitalik był mocno obłożony. I zdarzyło się, że
bezogoniaści zaprowadzili do kociarni jednego psiego rekonwalescenta – Sopelka.
Pisałam już o nim, to ten, co ma takie kłopoty z poruszaniem się. Zamieszkał
więc z kotami i nic złego się nie stało. One przywykły do niego, on do nich.
Pełna harmonia.
Gorzej ze
zdrowiem Sopelka. Nie polepszało mu się. Poszedł więc na kolejne badania – tym
razem zrobiono mu prześwietlenie. I okazało się, że ma w ciele pełno śrucin!
Jeszcze jeden psiak, który jakimś bezogoniastym służył za tarczę strzelniczą! I
to pewno te śruciny, które drażnią mu nerwy, powodują, że Sopelek ledwo chodzi.
Każdy ruch musi sprawiać mu ból. Trzeba byłoby go operować, ale to już
starusieńki pies i prawdopodobnie nie przeżyłby narkozy! Ot, problem! Pozostają
tylko środki przeciwbólowe…
Przepraszam,
ale znowu muszę wyskoczyć i powarczeć!...
Dobra,
jedziemy dalej. Kolejnym psem, który dołączył do kotów w ich pomieszczeniach,
była Agia. Też już Wam znana z mojego bloga (pisałam o niej pod koniec
ubiegłego roku). Powłóczy tylnymi łapami i jęzor tak jej śmiesznie zwisa z
pyszczka…. Dzisiaj już wiemy, że powód tego jest wcale nieśmieszny: miała
wypadek a w efekcie - wylew. Nie
leczony. Stąd ten niedowład i wypadanie jęzora z pyska.
Siedziała w
szpitaliku dość długo, ale wreszcie trzeba było zrobić w nim miejsce dla
innych, bardziej poszkodowanych psów. I nasi bezogoniaści dali Agię na „złote
klatki”, czyli do szpitalika dla kotów. Sierściuchy siedzą sobie w nich i
dochodzą do zdrowia. A który z nich lepiej się czuje, to jest wypuszczany z
klatki i spaceruje sobie po całym pomieszczeniu. No ale trafiła tam Agia i
wszystkie mlekopije nastroszyły się jak szczotki do butelek. No bo Agia z tym
wywieszonym językiem wyglądała tak, jakby się oblizywała na ich widok…
Przez dwa czy
trzy dni trwała wojna nerwów między sierściuchami a Agią. Gdy koty spacerowały,
Agię trzeba było wyprowadzać. Wreszcie nasi bezogoniaści postanowili
zaryzykować i wypuścili jednego kocurka, gdy Agia była w pomieszczeniu. I nic
się nie stało! Agii wystarczały chrupki. Kociną dokarmiać się nie zamierzała.
No to później koty spokojnie łaziły sobie tuż przed jej nosem.
Ale to nie
mogło trwać wiecznie, bo mimo wszystko niektóre sierściuchy, gdy wypuszczano je
na spacer, nie wychodziły, tylko wciskały się w kąt klatek i prychały po
swojemu. Bały się.
No i Agia
opuściła koci szpitalik, te mlekopije tchórzliwe odzyskały spokój a ja –
przeciwnie! Bo Agia, oczywiście, trafiła do biura! Czyli zamieszkała tuż obok
mojej miski!!!...
Nieee, ja
chyba zejdę na zawał! Idę powarczeć… (bo miska akurat pusta).
Jest malutka
nadzieja, że Agia wróci do swojego domu. Ale taka zupełnie malutka. Była w
schronisku jedna bezogoniasta. Przypadkiem zobaczyła Agię i poznała ją. To ona
właśnie opowiedziała nam o wypadku suczki. I o tym, że jej właściciel mieszka
gdzieś w jej sąsiedztwie, niedaleko. Ale nie potrafiła powiedzieć, gdzie
dokładnie. No i nasi zaczęli szukać tego właściciela. Na razie bez skutku.
Zresztą, to podobno bardzo nieciekawy właściciel. Nie leczył suczki po wypadku,
nawet nie zainteresował się jej losem, gdy trafiła do schroniska… Czy więc
warto oddawać mu Agię, nawet gdy uda się go znaleźć? Chyba lepiej, jak mała
trafi do nowego bezogoniastego.
Ale póki to
się nie stanie – ja dalej nie będę miała chwili spokoju.
Oj, dzieje
się, dzieje…. No to teraz „Psiedzieje w piętnastu szczekach” – kolejny odcinek.
aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz