Otworzyliśmy bibliotekę bloga! Stało się! Ale miałam tremę! Bo wszystkie psie dzieła, które
dotąd przedstawialiśmy w odcinkach, teraz w całości znalazły się w jednym
miejscu. Z boku jest link i odtąd każdy może sobie do tej biblioteki wejść i
pożyczyć te utwory na wieczne nieoddanie. Przegryzłam wstęgę (bo nożyczkami to
ja nie za bardzo…), szczeknęłam parę słów (bezogoniaści też tak zwykle robią!),
kliknęłam i wlazłam jako pierwsza! I zobaczyłam:
A już wkrótce
na półkach staną nowe dzieła!
Zapraszamy do
środka i - miłej lektury wszystkim!
A potem to już
było jak zawsze, czyli nowe i stare psy i sierściuchy – dzień dobry i do
widzenia!
Polazłam do
kojca Gandalfa, zobaczyć, co u niego. Trudny pies. Dwuletni owczarek, który próbował
zamieszkać na działkach w niedalekim mieście. Bezogoniaści, z którymi wcześniej
się stykał, z pewnością nie byli dla niego dobrzy, więc się uprzedził i na
działkowców, wśród których zaczął bywać, patrzył wilkiem, a może i warknął
czasem. No to ci szybko postarali się, żeby go stamtąd zabrano i Gandalf trafił
do nas.
Tutaj też się
boczył na wszystkich dwułapych. Oj, długo nie mógł się do żadnego przekonać.
Ale powoli, powoli… Znaleźli się wreszcie wśród naszych bezogoniastych tacy, z
którymi się zaprzyjaźnił. Podchodził, ogonem machał, poczochrać się dawał... A
skoro tak – pomyśleli nasi bezogoniaści – to damy cię do kojca Evity, będziesz
miał towarzystwo i czegoś się od niej nauczysz. Bo Evita bezogoniastych kocha
bez wyboru – bardzo przylepna suczka.
I zwierzaki
zamieszkały razem. Zaaprobowały się od razu i… powstał problem. Bo Gandalf stał
się zazdrosny. Jak nie lubił bezogoniastych, to nie lubił. A jak już polubił,
to nie mógł znieść, gdy zajmowali się kimś innym. Wchodzi któryś bezogoniasty
do kojca, zaczyna bawić wita się – w porządku. Ale potem zaczyna bawić się z
Evitą i wtedy Gandalf stroszy się, zaczyna warczeć, pokazuje kły!... Oj, będę
żarł!... Bezogoniasty się odwraca: No co ty, Gandalf, na swojego warczysz? Taki
z ciebie pies?... I Gandalf po chwili chowa zęby, ogon zwiesza, kurczy się
jakoś i stoi patrząc w podłogę. Wtedy bezogoniasty: No, nie bocz, się, chodź
tu!... A Gandalf walczy z sobą dobrą chwilę, wreszcie podnosi łeb, macha ogonem
i idzie, i nadstawia kark, żeby go poczochrać. I już jest w porządku… Do
następnego razu! Jest jeszcze tych „razów” sporo, ale z czasem będzie ich coraz
mniej. Bo Gandalf to niegłupi pies i zaczyna łapać, o co w tym wszystkim
chodzi.
Zupełnie nie
może się połapać, o co chodzi Fanta. Był telefon do schroniska: po ulicy biega
wielki pies!... A jakiej rasy?... Nooo, wielki!... Aha!... Jeden z naszych
bezogoniastych wsiadł w samochód, zabrał z sobą bezogoniastą, która akurat była
wolna i pojechali. Ano, jest duży pies! Bernardyn! Właściwie bernardynka. Nie
mieli z sobą nawet takiego wielkiego kagańca, więc pogadali trochę ze
zwierzątkiem i zaprosili do samochodu. Nie bardzo chciała. To zarzucili jej koc
na głowę, podnieśli i wsadzili do środka. I przywieźli. Białobrązowa, niestara, przemiła. A w dodatku
stara znajoma! Czyli Fanta właśnie!
Coś jest u
niej nie tak. Ma własny dom, bezogoniastych, którym nieźle się powodzi i którzy
zabierają ją z sobą do swojej firmy. I ona sobie tam biega. A w firmie –
wiadomo: bezogoniaści wchodzą na podwórze, wychodzą, brama raz zamknięta, raz
otwarta. No więc Fanta raz jest na podwórzu, a raz na ulicy. I zaczyna
regulować ruch na chodniku: przed nią i za nią nikogo, za to, gdzie tylko drzwi
otwarte – tam tłok. Z tego powodu raz już wylądowała u nas, po czym jej bezogoniasta przyjechała i
zabrała ją. Teraz też nasi zadzwonili do właścicielki Fanty, ale minął dzień,
drugi, trzeci – i nikt nie przychodzi…
Ale zaraz!...
O, właśnie idzie… No proszę, wyszczekałam! Poczekajcie chwilę…
Poszły.
Bezogoniasta i Fanta. Pańcia nawet nie podziękowała, tylko miała pretensje:
Czemu zabraliście tego psa? Przecież wiedzieliście, że to moja suczka!... To
mieliśmy ją zostawić, żeby przechodniów straszyła, albo – jeszcze gorzej – pod
jakiś samochód wpadła?... Ale to nie były argumenty dla pańci. Naprawdę, czasem
wolę sobie pogadać z biedronką!
Na zakończenie
historia stada. Jak zawsze w naszych filmach – prawdziwa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz