Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 22 września 2013

A KTO JUŻ POSZEDŁ?...



Czasem to mam kłopoty. Takie bardziej gramatyczne. Teraz też. Kiedy w jakimś miejscu zaczyna być coraz mniej bezogoniastych, to oni mówią, że się wyludnia. A jak w schronisku zaczyna być coraz mniej psów, to co się dzieje? Tyson podpowiada: wypsia się. Hm… No ale niech będzie, z braku czegoś lepszego. A ty się, Tyson, nie nadymaj. Mówię przecież: z braku czegoś lepszego!... Piszemy:

No to wypsiła się, na przykład, Soka. Śliczności posokowiec, suczka, młoda jeszcze. Taki roczniak. Ze wsi przyjechała do schroniska i na wieś wróciła. Oczywiście, do innych bezogoniastych się wypsiła. Zjawiły się po nią dwie młode bezogoniaste. Przywitała się z nimi jak z rodziną, skakała na piersi, merdała ogonem, nawet łapę chciała podać, choć przedtem nigdy tego nie robiła. Tak się chciała wypsić!
           
Widać doskwierało jej już schronisko, chociaż posiedziała w nim raptem dwa miesiące. Wskoczyła do samochodu i hajda na swoje wypsiła się!

I Maleństwo się wypsiło. To taka roczna kundelka, która długo siedziała w paskudnym schronisku daleko stąd. Jak przyjechała do nas, to bała się wszystkiego, ale powoli otwierała się, chociaż długo nie można jej było pogłaskać. Zakumplowała się tutaj z Miśkiem III, kiedy jeszcze był u nas i się nie wypsił, i może to jej pomogło zrozumieć, że nasi bezogoniaści straszni nie są… Inne psy, które wtedy przyjechały razem z nią, dość szybko się wypsiły, a ta kruszynka, choć najładniejsza – nie. No bo nieufna taka była.
           
Ale wreszcie i ona się doczekała. Wypsiła się do bezogoniastych w średnim wieku, bardzo sensownych i rzeczowych, z młodziutkim synkiem. Przyszli, popatrzyli, posłuchali i zdecydowali się od razu: Bierzemy to Maleństwo!

No i ten kotek się wypsi…

Tyson, co ty wypisujesz?! Czemu nie piszesz tak, jak ci dyktuję, tylko to swoje poronione „wypsienie” co chwilę wtrącasz? Rozumiem, że też chcesz mieć swój wkład w tego posta, ale bez przesady! Nie co drugie zdanie!... Natychmiast pozamieniaj to… Zresztą, nie zamieniaj, bo nie zdążymy. Mamy jeszcze tylko kwadrans na pisanie, potem trzeba zamieszczać na blogu… Ale jak jeszcze raz wtrącisz to „wypsienie” to… Zapchlę cię, o!...

No i ten kotek poszedł. Właściwie to nawet nie przyszedł. Starsi bezogoniaści znaleźli go gdzieś na ulicy i od razu poszli z nim do zjaw na badania. Potem zawiadomili naszych mówiąc, że chcą kociaka zatrzymać w domu tymczasowym. No to nasi poprosili, żeby przyszli spisać umowę. Przyszli, a jakże, i sierściucha przynieśli ze sobą, żeby pokazać. No i tak siedzieli, podpisywali dokumenty, zerkali na mlekopija i wreszcie powiedzieli, że jednak wezmą go na stałe. Zawsze mieli w domu zwierzaki, teraz też mają jakiegoś dużego psa, ale czworonogi już się spotkały i obeszło się bez awantur. No to kot zostanie u nich. I pięknie! Tutaj nawet nie dostał imienia ani fotki mu nie zrobiono, bo i po co?

            Nowy dom ma też Malina! Ależ nam tu wszystkim ulżyło, chociaż nie całkiem. Ta biedna suczka trafiła do schroniska jako szczeniak dobre dwa lata temu. Miała złamaną łapkę. Bezogoniastych bała się jak ognia. Nawet naszym bezogoniastym nie chciała zaufać. Bardzo opornie się przyzwyczajała…
                       
Dzisiaj po złamaniu już śladu nie ma. Malina nawet nie utyka. No, jak ktoś wie i dobrze się przyjrzy, to może coś tam zauważy, jakąś ostrożność w stawianiu łapy. Ale nic więcej.
Malinę wzięły sobie dwie dojrzałe bezogoniaste – chyba matka z córką. Do nich też podeszła ostrożnie, ale żadnych brewerii nie było. Więc może wszystko się poukłada. Te bezogoniaste wyglądają na takie, co mają cierpliwość. A Malina spodobała się im naprawdę. Zamieszka sobie teraz w mieście, w kamienicy.

            No, amstafie zębaty, pokaż!... Dobrze.
… … …
Swoją drogą ciekawe, zapchlenia się przestraszył? Przecież wie, że nie mogłabym go zapchlić – duchy pcheł nie mają… Zresztą, oni tu w schronisku co rusz dostają kropelki przeciw pchłom. A może…
Tyson, obraziłeś się?... Tyson!...
No, nie bocz się! Następnego posta ty sam napiszesz. Ja tylko rzucę okiem na błędy, wiesz… Ale wszystko ty sam wymyślisz, każdziuteńkie słowo! Zgoda?…

I twoją fotkę damy na samym początku, co?...

O matko suczko, jaki delikatny amstaf!


2 komentarze:

  1. Majka, za tego posta to jakąś nagrodę literacką Psike powinnaś dostać, uśmiałam się :D Masz rację, kot się nie wypsił, kot się wykocił :P Niech się wypsiają, wykociają, byle do dobrych domów szły na zawsze...

    OdpowiedzUsuń
  2. I o to chodzi! Nie: byle szły - ale: byle szły do dobrych domów. To przede wszystkim.
    A poza tym: Tyson coraz bardziej się usamodzielnia. I dobrze. Niedługo sam będzie pisał posty, a ja będę mogła odsapnąć co jakiś czas... No to powarkuję na niego, niech zna miejsce w szeregu, ale tak naprawdę to jestem zadowolona. Rozwija się amstafisko!

    OdpowiedzUsuń