Tego akurat Tysona nie uczyłam. Sam na to
wpadł. Zanim siądzie do pisania, uwala się na swój chudy tyłek, wyciąga ogon za
siebie i zaczyna myć przednie łapy. Żeby klawiatury nie pobrudzić! Siedzi i
pracuje ozorem. Opuszki wylizuje, pazury i między palcami też. Trwa to ładną
chwilę. Potem dokładnie i z namaszczeniem kręci łbem dokoła, żeby rozruszać
kark. A potem to już tylko oblizuje się zamaszyście, krótko szczeka dwa razy i
jest gotów.
- No to zaczynamy, Tyson. Dziś popiszemy o
tym, jak mija czas psom za Tęczowym Mostem… Yyyy… Może tak: Z samego rana…
- Nie!
- Co – nie?
- Nie będziemy o tym pisać.
- Niby czemu?
- A kogo to interesuje? Każdy pies tam w
końcu trafi, to sam się przekona.
- Chyba dobrze, żeby wcześniej wiedziały,
przygotowały się, nie? Pisz, nie szczekaj! No to…
- Ani myślę!
- No masz! Zbuntował się!... Słuchaj, Tyson…
- Są ważniejsze sprawy. Takie, które tu się
dzieją. To psy interesuje. I bezogoniastych. Nawet sierściuchy też!
- A to ci amstafisko!... Dobra, dobra, nie jeż
się tak… Niech dziś będzie po twojemu… Co się niby takiego ważnego zdarzyło?...
No!... A to
się zdarzyło, że będzie nowa kociarnia! Nie wiedziałaś, co?... My też się
dopiero co dowiedzieliśmy. Ten najważniejszy urząd ogłosił niedawno konkurs…
Mieszkańcy miasta mieli zgłaszać, na jakie cele urząd ma wydać pieniądze z tego
no… Cicho! Sam sobie przypomnę!... Z budżetu, o!... Oooo…bywatelskiego. No to
nasi zgłosili budowę pawilonu dla sierściuchów. I potem ludzie głosowali. I ten
nasz projekt dostał tyle głosów, że urząd da pieniądze na budowę! Wreszcie! Bo
sierściuchom się należało. Co by nie szczekać, mało miejsca dotąd miały w
schronisku. Zwłaszcza te chore albo ranne, które trzeba było izolować.
Siedziały, niekiedy tygodniami, w klateczkach, takich metr na metr. Oszaleć
można! No, ale teraz wszystko się zmieni!
Są i inne
dobre wiadomości. O takich psach, które straciły swoich bezogoniastych, ale
tylko na chwilę. Ostatnio sporo ich było.
Parę dni temu,
późnym wieczorem, ktoś przywiózł spaniela, Kubę. Spałem już, więc nie wiem,
kto.
Nasi na drugi
dzień go sprawdzili. Okazało się, że miał czipa! No i po tym czipie nasi doszli
do jego właścicielki. Okazało się, że Kuba zwiał z podwórza w jednej z dalszych
miejscowości. I włóczył się dwa tygodnie. Przewędrował ładny kawałek drogi,
zanim go złapali i przywieźli do schroniska.
No, ale teraz
już jest w domu.
Drugi
uciekinier łaził po dworcu. To nawet niedaleko stąd. Taki prawie posokowiec.
Chyba miał ochotę prysnąć gdzieś dalej. Ale nie dał rady. Złapali go pracownicy
kolei i przywieźli do nas. A prawie w tym samym czasie zadzwonił do naszych
bezogoniastych jego właściciel. I zaraz przyjechał po zgubę. Nikt tutaj nie
zdążył mu tutaj fotki zrobić, ani imienia nadać…
A Klops,
smarkacz trzymiesięczny, zwiał z podwórka w jednej z niedalekich wsi. Takiemu
to dużo nie trzeba, byle szpara wystarczy… I pogubił się. Ganiał i skomlał,
póki ktoś go nie wsadził do samochodu i nie przywiózł do schroniska. Na parę
godzin dosłownie, bo właściciele się znaleźli i odebrali malucha.
Lunar z kolei
poszedł z panią na spacer. I wymknął się z obróżki. I noga! Świata zaznać.
Ponoć nie pierwszy raz zdarzyło mu się wiać, bo to strasznie żywy psiak. Ktoś
zatelefonował, nasi pojechali, złapali i przywieźli.
Gdy zgłosiła
się właścicielka i opowiedziała, jakie ziółko jest z Lunara, nasi zobowiązali
ją, że pójdzie z nim do behawiorysty. Skoro sama nie może ułożyć psa, niech jej
pomoże specjalista.
I jeszcze
Imara. Przedłużyła sobie spacer. I ganiała między samochodami obok miejskiego
szpitala. Zanim sama trafiła do szpitala, nasi złapali ją i przywieźli tutaj.
Posiedziała
parę godzin, popatrzyła wielkimi ślepiami na schronisko, niezbyt jej się
spodobało. Powyła sobie troszeczkę z tęsknoty za domem, ale jej bezogoniaści
szybko ją znaleźli. I już jest u siebie…
Za to Druha do
siebie nie wróci… Dorosła już, ale niewielka. Taki domowy psiak. Bez
bezogoniastych ani rusz…
Żyła sobie w
mieście ze swoją bezogoniastą, ale ta odeszła. Na zawsze. A dla suczki
rozpoczęło się czekanie…
aaa idź, Tyson.. Ostatnie zdanie takie... Za kilka lat się doczeka i pewnie się znajdzie ze swoją bezogoniastą. Tylko czy dla niej te kilka lat będzie krótkie czy długie?
OdpowiedzUsuńNo co, no co?!... Ja jestem Tyson-pies-literat i jestem wieloznaczny!... Pewnie, że Druha się doczeka. Jak każdy! Ale mi chodziło jeszcze o to, że dla niej zaczęło się czekanie na nowych bezogoniastych. Bo pies jest po to, żeby bezogonoiastych MIEĆ, a nie na nich CZEKAĆ (i na tych, których już nie ma, i na tych, którzy może będą!) Dla psa każde czekanie jest za długie, o!
Usuństrasznie się cieszę że znajdują się wzajemnie,jak już się pogubią! Pewnie byłoby mniej psiaków, gdyby jeszcze wszyscy gubiący zgłaszali się do schroniska, bo rzadko na to wpadają. Nie doceniają także siły zwierzaków, że mogą wiele km przebyć.
OdpowiedzUsuńaaa Majka dziś też dwa psy wróciły do siebie!! bardzo to lubię.
Święte słowa! Z pysków nam to wyjęłaś, prawda, Tyson?
Usuń- Eee, mi tam nikt nic z pyska nie wyjął! Jak by próbował, to bym mu łapę odgryzł!
Oj, Tyson, Tyson, psie wieloznaczny...