Oczami Bezdomnego Psa

środa, 30 lipca 2014

Do Bahusa naprzód, marsz! FOTORELACJA Pinokia.

W sobotę odbył się drugi w tym roku marsz! Nie byle jaki, bo nawet całkiem sporo psów poszło się pokazać i przypomnieć, że czeka ich jeszcze więcej w schroniskowych kojcach.

Tak jak poprzednio - przyszli wolontariusze i niewolontariusze, dumali nad listą, kto by najbardziej pasował dla nich, potem odbywało się ubieranie w szelki, podlewanie i nawożenie krzaczków wokół schroniska (bo tych na mieście to nie wypada jednak...) i było niecierpliwe czekanie na wymarsz!

Temu wszystkiemu przyglądał się Rdzawek i Bagins...

 - tyyy, Ruudyyy, widziałeś, ile tego psiejstwa się nazbierało tutaj...? Myślisz, że w razie czego, to ta siatka wytrzyma...?
- Baginsie, bez nerwów, czy nie widzisz, że one nawet nie spojrzą na twoje szanowne, kocie oblicze? Zupełnie nie rozumiem takiej nadmiernej ekscytacji spowodowanej tak trywialną czynnością, jaką jest SPACER... fuj...

Nie znają się, wygrzewacze kaloryferowe! Całodziennie wygniatacze futer!

- Buulbuusiuu, nie denerwuj się... Tylu było chętnych na marsz, że nie warto takimi dwoma się zajmować...

No właśnie! Pójść to chciały wszystkie psy, ale nie było tylu dwunożnych do opieki i musimy to powiedzieć głośno i wyraźnie - nie nadają się wszystkie na takie maszerowanie! Albo jakiś za obrażanie się bierze zaraz, albo w tłumie zaczyna się gubić i potem niepotrzebnie się denerwuje na wszystko co się rusza... Jakby częściej wychodziły w miasto, to też inaczej, nauczyłyby się...

- eeeeej, obiecałaś, że ja będę mógł opowiedzieć! Mooogę jaaaa?

- no dobra, Pinokio... opowiadaj, ale ja będę pisać!

...no bo ten.. najpierw to czekałem, najdłużej ze wszystkich chyba! Inne psy już wychodziły i wychodziły, a ja siedziałem i siedziałem... Już myślałem, że na liście mnie nie ma!


- czekałeś i szczekałeś jak nakręcony!

- oj... trochę tylko, bo tyle się działo, a ja lubię, jak się dużo dzieje! I też chciałem iść!

Jak już się zebraliśmy wszyscy, to marsz ruszył...


Tutaj akurat jest kawałek Miss, za nią Sara, Alaska i Pokrzywek!

Ja szedłem na końcu, zamykałem cały pochód, ktoś musi pilnować, czy nikt się nie gubi.


...a przede mną idzie Paka!

Co jakiś czas robiliśmy postoje, bo było gorąąąącooo i nam się wycieczka rozciągała jak sierściuch po piętnastu godzinach spania...

Najpierw przerwa, kiedy dotarliśmy do uniwersytetu...


...i tutaj jest głowa Miss, potem zad Czarka, Skoczek, Pokrzywek i Nuśka za liściem...

Jak się wszyscy zebrali, to ruszyliśmy dalej...


... tutaj same tylne części można podziwiać, od lewej jest Marszand, dalej Czarek, Cukinia, Miss, nad nią jest Paka, dalej jestem ja (czyli Pinokio) i ruda Nuśka.

potem byyył... tak! Postój! Jak już prawie wyszliśmy z terenu uniwersytetu.



Tutaj nas się udało uchwycić w większej ilości! Jest Alaska bez głowy, leżąca Szakla, połowa Boza, tam z tyłu stoję ja ze Sierką, na środku jest Miss (jak to miss, pchała się do każdego zdjęcia...), pod drzewem jest Dredu i Paka, zad Kratiego i z przodu siedzi Blink i Nuśka z Rodosem!

Postaliśmy tam chwilę, ludzie nas podziwiali! I ruszyliśmy dalej, bo w takim tempie to się baliśmy, że nas wieczór zastanie! Chociaż chłodniej by było...

Ostaaatni postój był przed włażeniem pod palmiarnię. Tam musieliśmy wejść odświeżeni i wszyscy naraz, bo czekali tam na nas tacy panowie z... uwaaaaga, uwaga, z TELEWIZJI! Musieliśmy wywołać takie ŁAŁ!


Tam chodziła taka fajna Wolontariuszka i roznosiła zimne napoje! Na zdjęciu akurat Skoczek korzysta, ale już się do michy zbliiżaa... oczywiście - Miss! Z tyłu stoi Krati. Ten to wyrósł, niech go...

Potem się zaczęło! Weszliśmy pod palmiarnię, wykamerowali nas z każdej strony i zaczęło się wodne szaleństwo! To chyba najlepsza część całej wycieczki była!


Jeden przez drugiego przełaził! Byle szybciej i bardziej mokro było! Trzeba było tylko zapanować nad takim wielonożnym, sierściastym tłumem, bo przecież gotowi zaraz o każde miejsce wolne się pokłócić!

Ja też wszedłem, a co! Od razu się wyłożyłem, ale ja to tak kulturalnie, na chwilę i dałem reszcie się położyć. Za to potem wchodziłem kilka razy, takie wielokrotne namaczanie było.


Sierra też zamoczyła kopytka, ale ona tylko do kostek. Nie lubi wody, więc to i tak był wyczyn.


Czarek też chciał zamoczyć stopy, ale wiecie, tam, gdzie Sierce ledwo poduszki zamoczy, tam Cezary ma po pachy...


Nie czaiła się za to Alaska...


i Nuśka... Ta to już w ogóle wybrała osobisty basen, nie taplała się z innymi...


Dredu jednak przebił wszystkich. Mokry od czubka nosa do końca ogona, wliczając każdy kawałek dredowego cielska i każdy włosek...


Krótko potem zebraliśmy się wszyscy, taplające czworonogi trzeba było powyciągać z wody i już bez żadnych postojów doszliśmy na deptak. 

Zebranie było pod pomnikiem Bachusa.


Taka schroniskowa banda, że nawet nie będę wymieniać kto gdzie stoi.

Najlepsze było to coś niebieskie:


To taki spadywacz był, czy jak to tam nazwali... aaa, zraszacz! I nie kapało z tego jakoś tak niefajnie, ale właśnie fajnie chłodniej się pod tym robiło. Też przelazłem kilka razy!

Potem się wszyscy rozeszli i rozdawali ulotki, zbierali datki i reklamowali schronisko. Psy też się reklamowały, jak umiały.


 Długo to nie trwało, bo niektórym wolontariuszom trampki zaczęły się roztapiać... Niektóre psy też miały dość nagrzanego bruku i ratowały się jak mogły... Blink był kulturalny, ale Szakla po prostu wlazła na ławkę.


W drodze na miejsce zbiórki nie mogłem się oprzeć i wlazłem do wody...


Ja to jednak elegancko, na chwilę, wyszedłem sam!


Reszta też się przy tej fontannie zebrała i niektóre psy też nie mogły się oprzeć. Czworonogi zupełnie nie mogły zrozumieć, dlaczego dwunożni nie chcą ich naśladować...


Tu jeszcze Sierka się uparła, żeby być w kadrze. Jej portrety zawsze jednak wychodzą świetne!

Kiedy wszyscy doszli, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie:

...i ruszyliśmy z powrotem do schroniska.


Faaaajnie było! Chociaż każdy pies ma nadzieję, że to był jego ostatni taki marsz, że już następne to będą z domu, z właścicielem, tylko, żeby się pokazać i przypomnieć wolontariuszom. Tak się zmachaliśmy, że ja to nawet nie chciałem czekać na odpięcie szelek, pędziłem do miski z wodą i na posłaaankoo... 

To opowiadałem JA - Pinokio!


Dziękuję za uwagę!

2 komentarze:

  1. Naprawdę świetna akcja! Bardzo podziwiam pracowników zielonogórskiego schroniska za taką ilość i różnorodność pomysłów, żeby znaleźć jak najwięcej domków dla swoich podopiecznych.

    Wielki szacunek należy się też wszystkim wolontariuszom, którzy poświęcają tyle swojego wolnego czasu - szczególnie za tę codzienną, niby zwykłą ale jakże ważną pracę, której przecież nikt z zewnątrz nie widzi.

    Wspaniały również jest ten blog - pisany z wielkim humorem, przybliżający czytelnikom przeróżne futrzaste osobistości, opowiadający o zwykłym i niezwykłym życiu w schronisku. A dzięki bogatym fotorelacjom można poczuć się jakby samemu uczestniczyło się w tym wszystkim.

    Oczywiście nie do przecenienia jest też strona internetowa samego schroniska, gdzie można sobie pooglądać oraz dużo i dokładnie poczytać o zwierzaczkach do adopcji. Co ważne wszystkie informacje są naprawdę aktualne. Dzięki temu na początku roku znalazłam u Was naszego nowego członka rodziny - wielką, żółtą sunię. Dziękujemy!!!

    stała, cicha Czytelniczka spod Wrocławia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga wrocławska Czytacielko!
      Dziękuję bardzobardzobardzo za tyle przefajnych słów uznania dla nas wszystkich! Dziękuję niezmiernie również za kilka słów o mnie, to bardzo podnosi na duchu, a że ja niewielka jestem, to tym bardziej ważne, żeby mnie coś czasem podniosło wyżej niż biegam!

      Faktycznie wszyscy dwunożni bardzo się u nas starają i zawsze ze wszystkich czworonogów miłość się wylewa czym tylko może, na ich widok!

      Pozdrawiamy bardzo Panią!
      Bulbka i Hedziu z Zielonej Góry

      Usuń