Chcecie
bajki?... Się zaczyna:
Była sobie
pewna gmina…
A w tej gminie
mieszkał gospodarz, by tak szczeknąć… zaniedbany. Miał gospodarstwo – podobnie
zaniedbane. I miał psy… Trzeba kończyć?
A właśnie, że
trzeba! „Zaniedbane” to niewystarczające określenie. Te psy warunki miały
parszywe.
I oto gmina
zrobiła coś, co nam się tu, w schronisku, bardzo spodobało. Nie czekając na nic
wytoczyła gospodarzowi sprawę za okrutne obchodzenie się ze zwierzętami. A z
naszymi bezogoniastymi uzgodniła, że odebrane złemu panu psiaki trafią do
schroniska.
No to nasi
pojechali. We dwoje, dwoma samochodami. Na miejscu spotkali się z
przedstawicielem gminnego urzędu i – na wszelki wypadek – z policjantami, bo
gospodarz ani myślał oddawać zwierzęta i zachowywał się agresywnie.
Popatrzyli
nasi: kiedyś musiało tu być dostatnio. Na podwórzu stał kombajn, traktor i inne
maszyny rolnicze, ale wszystkie podniszczone i chyba niesprawne… Obejście też
spore… Ale coś się musiało stać i gospodarstwo popadło w ruinę. Co – nie
wiadomo. To zresztą nie była sprawa naszych bezogoniastych. Rozejrzeli się za
psami.
Jednego, a
właściwie jedną, znaleźli w kojcu. Nasz
bezogoniasty wszedł tam i od razu zapadł się po kostki w czymś, co pies musi
zrobić, gdy już strawi. A zwierzak miał humor swojego pana. Nie szło z nim po
dobroci. Po paru próbach wywabienia go z kojca trzeba się było uciec do
poskromu. Nie było łatwo! Trwało, zanim nasz bezogoniasty doprowadził suczkę do
samochodu.
Tam już
czekała nasza bezogoniasta, otworzyła drzwi i wtedy urwała się linka w
poskromie. Suka skoczyła w jedną stronę, naszego bezogoniastego rzuciło w drugą
i drążkiem poskromu rąbnął naszą bezogoniastą. Wpierw w rękę, potem w czoło.
Ona zaraz oparła się o samochód a oczy jej latały dokolutka, jakby od razu
chciała zobaczyć to, co jest w dole, w górze, przed nią i za nią też… A jak się
jej te oczy uspokoiły, to zaraz zaczął jej rosnąć guz na czole i siniak na
ręce… A nasz bezogoniasty, gdy się już przekonał z ulgą, że jego towarzyszka
przeżyje, wziął drugi poskrom.
Tymczasem suka
podbiegła do swojego właściciela i schowała się za nim. Nasz bezogoniasty
poprosił gospodarza, by mu pomógł z opornym zwierzęciem, ale ten tylko warknął
parę słów takich, których dobrze wychowane zwierzę nie rozumie. I zagnał swoją
żonę do domu, sam też wszedł i zabarykadowali drzwi. Szczęście, że gminny
urzędnik był zorientowany w terenie.
Następnego
psiaka, też sukę, nasi znaleźli w czymś, co było chyba metalową przyczepą z
wiekiem. Siedziała tam, a przez niewielki otwór z przodu tego czegoś mogła
wystawić na świat kawał pyska, ale wyjść już nie mogła. Miała tam w środku
trochę słomy i obtłuczoną michę, a w niej chyba buraki. Jak długo tam siedziała
– nie wiadomo. Gdy ją nasi wypuścili, straciła równowagę, ale zaraz doszła do
siebie i zachowywała się przyjaźnie. Bez problemu weszła do samochodu.
Potem trzeba
było przejść ze sto metrów w pole. Pasły się tam kozy. A pilnowała ich trzecia
suczka.
Pod samym
lasem miała zbudowany z gałęzi taki ażurowy niby szałas. I w nim mieszkała
razem z piątką szczeniaków. Latem było tam pewnie przyjemnie, przewiewnie. A
jesienią, gdy słoty? No cóż, jaki problem? Może sobie suczka norę wykopać, nie?
Byle kret to potrafi, to dlaczego pies nie mógłby, prawda? No, chyba że głupszy
od kreta!
Malce ganiały
swobodnie, ale ich matka nie. Między drzewami, wysoko, przeciągnięty był drut,
może dwudziestometrowy, a od niego odchodził w dół łańcuch. I do tego łańcucha
przykuta była suczka. Mogła sobie biegać w jedną i drugą stronę, jak po linii,
bo łańcuch był krótki. Pewnie, jak leżała, to łbem ledwo sięgała ziemi… A w
misce, oczywiście, buraki…
I ona dała się
bez problemu zaprowadzić do samochodu, a szczeniaczki podrałowały za nią.
Potem nasi
złapali jeszcze czwartą suczkę. Nie było trudno – ciężko wiać przed
bezogoniastymi, gdy się siedzi przy budzie, która właściwie jest beczką po
smarach. I ma się na szyi łańcuch długości pół metra.
(A do żarcia
suczka miała to czerwone i warzywne, jak wyżej…)
Było i
dziesiąte zwierzę, ale tak się schowało, że nie można go było znaleźć. Może
zresztą ten brakujący pies siedział w domu z gospodarzami. Nie dało się
sprawdzić, bo nie chcieli otworzyć drzwi, a policja bez nakazu też nie chciała
włamywać się do środka…
Teraz cała
gromadka siedzi w schronisku i próbuje odparować po szoku, jakim była nagła
przeprowadzka. Nieufne są jeszcze trochę i wielkimi oczami patrzą na to, co je
otacza. Tylu psów w jednym miejscu jeszcze nie widziały. I tego, co w michach,
chyba też nie. W każdym razie mają problem, czy to coś się tylko ogląda i
wącha, czy też można to od razu zeżreć…
No nic,
przyzwyczają się.
Nasz pan
stróż, jak się nudzi, to lubi oglądać sobie filmy, zwłaszcza te no… westerny. A
jakby jeździł na interwencje, to by oglądać nie musiał. Miałby western na żywo.
No bo popatrzcie: były szerokie przestrzenie, była farma i farmer, i dobrzy
bezogoniaści, i źli bezogoniaści, i szeryfowie, i poskramianie dzikich
zwierząt, i rzucanie lassem, i awantury… I na końcu dobro zwycięża!
Brakowało, co
prawda, trzasku wystrzałów, bo tylko jedno trzaśnięcie było – drzwiami, kiedy
gospodarz barykadował się w domu. No i żaden bezogoniasty nie zakochał się w
bezogoniastej. Ale nie można wymagać za wiele…
Byłam na spacerze z tą suczką "jedno oko na niebo, drugie na ziemię". Najpierw musiałam jej obrożę zmienić, wi ęc zabrałam do domku wolontariuszy. Zachować się nie umie, bo właziła nawet na stół (to jej trzeba wybaczyć), ale przytulaśna niesamowicie! Usiadłam na krześle i zaraz miałam ją na kolanach! Dopiero z Twojego wpisu poznałam jej historię i w życiu bym nie uwierzyła... Leży w boksie, łapy wystawia na zewnątrz, garnie się do ludzi, jakby nigdy jej nic złego nie spotkało i nie siedziała sama zamknięta w metalowym pudle... Oby szybko ktoś się w niej zakochał. Bo to, że będzie z wzajemnością - nie mam wątpliwości :)
OdpowiedzUsuńI pewnie wszystkie psy zabrane z tamtego gospodarstwa sa takie. Trzeba im dać trochę czasu, nauczyć podstaw współżycia z bezogoniastymi - i będą zwierzaki do rany przyłóż! Wystarczy spojrzeć na ich paszcze! Aha, i jeszcze wytłumaczyć, że psy z natury jaroszami nie są...
Usuń