Od pewnego czasu bezogoniaści gadali coś o
jakichś rekordach. Ale co właziłam do biura, to właśnie kończyli i za nic nie
mogłam zrozumieć, o co chodzi. No to pewnego dnia poleciałam załatwić się
bardzo wcześnie, zanim zaczęli na dobre pracować, a potem zległam przy drzwiach
zdecydowana nie ruszyć się, póki się nie dowiem. Minął dzień – nic. Nie
rozmawiali na ten temat. Minął drugi – dalej nic! Tylko zaczęli mi się
przyglądać i zastanawiać się, czemu nagle tak mało się ruszam. Nawet nie wyłażę
poszukać jakiegoś ekstra żarcia! To ich zaniepokoiło; stwierdzili, ze pewnie
źle ze mną i że trzeba mi wizyty u zjawy. Oj, narobiłam sobie!... Zaraz wstałam
i zwiałam.
Ale po paru
dniach, przypadkiem, byłam w biurze, kiedy nasza główna bezogoniasta obliczała,
ile psów poszło do adopcji we wrześniu. Okazało się, że niewiele – nieco ponad
sześćdziesiąt! Za to w sierpniu padł rekord – dziewięćdziesiąt dwa psy znalazły
sobie nowe domy! No proszę!...
Ale był i
drugi rekord: w lipcu trafiło do schroniska aż sto siedem psów! Tylko że to
właściwie nic dziwnego – bezogoniaści mają wakacje i urlopy. I zwierzęta
zaczynają przeszkadzać. Chciałoby się wyjechać, a tu w domu pies! Co z nim
zrobić? Nie każdy decyduje się zabrać zwierzę ze sobą, bo to dodatkowo
kosztuje. Nie każdy ma rodzinę czy znajomych, którzy zaopiekują się psiakiem w
czasie nieobecności państwa. No to – radź sobie, zwierzaku, sam! I na ulicę
albo do lasu! Ech…
Trochę
wcześniej do schroniska zadzwoniła jakaś bezogoniasta. Była zaniepokojona. W
jej sąsiedztwie była sobie firma. Ale przestała działać. Tej firmy pilnowały
psy. Firma zniknęła, a one zostały. Stąd ten telefon.
No to nasi
bezogoniaści pojechali z interwencją. Ciekawie to tam nie było. Spory,
ogrodzony teren przy budynku, a w nim – pobojowisko: gruzy jakieś, potłuczone
cegły, kamienie, rozbite szkło, jakieś rury, blachy. Głęboko z tyłu dwie
klatki, otwarte, a w nich stara śmierdząca słoma. Jedna klatka zadaszona, druga
nie… A w tym wszystkim cztery psy. Może nawet nie w tym, ale obok, bo w płocie
była dziura, przez którą te psy wylazły i biegały sobie dokoła.
Jeden, samiec,
w sile wieku, rządził w tym stadzie. Samica była mu podporządkowana tak samo
jak szczeniak, wyrośnięty już, ale zastraszony i pokorny. I jeszcze jeden, też
dorosły, który trzymał się z daleka.
Gdy nasi
zajechali, psy podniosły straszliwy jazgot. Ale nie próbowały podejść.
Stroszyły się, warczały, samiec brał się do gryzienia. Na smakołyki też nie
dawały się skusić. I łap tu takie!
Trwało długo,
zanim udało się schwytać na poskrom tego
samca. Z innymi poszło już łatwiej. I cała czwórka wylądowała w schronisku.
A nazajutrz
awantura! Zadzwoniła pracownica tej likwidowanej firmy, która zajmowała się
psami. Oskarżała naszych, że ukradli zwierzęta i żeby je natychmiast oddali.
Wytłumaczono jej, że psy biegały luzem, poza ogrodzeniem, że stwarzały
zagrożenie, bo są półdzikie, a warunki, w których żyły, urągają wszelkim
zasadom humanitarnego traktowania zwierząt. Psy, owszem, zostaną oddane, ale
wtedy, gdy ich wiata zostanie wysprzątana, dziura w ogrodzeniu załatana i gdy
będzie wiadomo, jaki dalej czeka je los.
Wtedy ta
bezogoniasta powiedziała, że firma nie jest likwidowana, tylko przenosi się w
inne miejsce, a psy zostaną tam zabrane. Będą wtedy mieszkać w dużej hali. I że
w tej paskudnej wiacie będą już niedługo, zresztą wiata zostanie zaraz
uporządkowana. A psy są półdzikie dlatego, że mają pilnować terenu i ostrzegać
przed złodziejami!
No cóż. Na
drugi dzień nasi pojechali sprawdzić. I aż oczy przecierali ze zdumienia! Wiata
czyściutka, słoma wymieniona, dziura w ogrodzeniu starannie załatana. Wszystko,
jak być powinno.
I psy wróciły
na swój teren. Ale to nie koniec sprawy. Bo co to znaczy, że później będą
mieszkać w hangarze? W ogóle nie będą wychodzić na zewnątrz? Nasi widzieli ten
hangar. Stoi nieogrodzony, więc co będzie?
Ano, za jakiś
czas trzeba będzie sprawdzić.
A póki co,
prezentujemy kolejne opowiadanie wolontariusza. Proszę bardzo!
Opowieści Wolontariuszy
aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz