Przyjechał do
nas wielki i czarny, owczarkowaty mieszaniec i wszystkie psy patrzyły nań z
respektem. Ale zaraz się zorientowały, ze jest wycofany, zamknięty w sobie,
nieufny i wystraszony – cofał się przed bezogoniastymi, chował do budy. Musiał
sporo przeżyć. Miał wtedy ze sześć lat, teraz jest dwa lata starszy…
Przywieźli go
nasi z podmiejskiego osiedla i może to było jego szczęście, że trafił do
schroniska, gdzie się nim zaopiekowano. Ale długo trwało, zanim się do
bezogoniastych schroniskowych przekonał.
Dostał na imię
Hedar.
A gdy nasi
rozpoczęli akcję SMS-ów, zaraz trafił na listę psów szczególnie potrzebujących.
Czas szedł, a on nie znajdował sobie domu. Fakt, wzorem urody nie jest, można
się go przestraszyć, krzepę też ma, więc do każdego domu się nie nadaje. Ale z
drugiej strony niewielu zaryzykowałoby wejście na podwórze, którego on by
pilnował.
Aż tu pewnego
dnia pojawił się w schronisku młody bezogoniasty i oznajmił, że chce adoptować
Hedara. Że w jego domu zawsze były psy, że on sam uczył się w technikum
weterynaryjnym. I los starych, niechcianych zwierząt bardzo go rusza… Miły był,
sympatyczny, głos miał taki łapiący za serce, że zaraz się spodobał niektórym
naszym bezogoniastym. A i mówił z pełnym przekonaniem. No i – co tu dużo
szczekać – miał gadane!
Miał też
siniaka pod okiem, ale co to komu właściwie przeszkadza? Zdarza się. Może
trenował fikołki i sam się kopnął w oczodół? Albo stawał w obronie
maltretowanego zwierzaka, chomika dajmy na to – i go pobili? Albo… Dużo może
być takich albo…
No i Hedar
poszedł do nowego domu. Bezogoniasty mieszkał w nim jako lokator, z jedną
bezogoniastą. Na piętrze sobie mieszkali. W bloku. Pełnia szczęścia.
A po dwóch
tygodniach Hedar trafił do lecznicy. Przywiózł go jego bezogoniasty. Co się
stało? Pies wyszedł na balkon, coś go chyba zainteresowało na dole, przecisnął
się przez pręty balkonowej balustrady i wypadł! Ot, pech…
Nie połamał
się. Na szczęście. Ale długo leżał, nie podnosił się, sikać nie mógł… A myśmy
tu zachodzili w głowę, jak taki duży pies przecisnął się przez te pręty… Nie
mogliśmy z nim pogadać, bo był w klinice. A pewnie by wyjaśnił…
Wreszcie
wydobrzał i właściciel odebrał go z rąk zjaw. I przeprowadził się, żeby psa nie
narażać więcej na niebezpieczeństwo. Do innego domu, z podwórzem, też w
mieście. Znowu minęło trochę czasu i schronisko otrzymało wiadomość, że jakiś
pies od trzech dni włóczy się po ulicach. Nasi pojechali i przywieźli Hedara.
Zaraz skontaktowali się z jego bezogoniastym. I okazało się, że Hedar łaził
sobie po podwórzu, a niektórzy z lokatorów nie zamykali furtki. No to on
korzystał i wychodził. Zwłaszcza, że niedaleko był warzywniak, którego
właścicielka podrzucała mu, szczęściarzowi, różne smakołyki. No to on żarł, połaził i wracał na swoje
podwórko. Oczywiście, jeśli furtka była otwarta. I podczas takiej eskapady nasi
go zwinęli. Pech.
No i teraz
Hedar siedzi w schroniskowym biurze i czeka, aż jego bezogoniasty przeprowadzi
się kolejny raz. W takie miejsce, z którego Hedar nie wypadnie, ani nie wymknie
się na dokarmianie. A jak już ten bezogoniasty się przeprowadzi, to będzie
najpierw wizyta przedadopcyjna naszych, a potem on do niego wróci…
Bezogoniaści
mówią: do trzech razy sztuka. A my się zastanawiamy, czy za trzecim razem Hedar
będzie miał szczęście, czy pecha. Jak duże szczęście, albo jak dużego pecha…
A teraz będzie
o Cudnej. Żyła sobie na wsi z matką suczką. Ta matka swobodnie biegała sobie po
drogach bezdrożach i brała latorośl ze sobą. Ale mała trochę za bardzo była
swobodna. Co auto jechało, to chciała mu zaglądać między koła… Rowerom zresztą
też… No i trafiła do schroniska. Na szczęście chyba, bo z jej szczeniakowymi
skłonnościami niedługo by pożyła na wolności.
A od nas, już
z imieniem, które naprawdę pasuje (sami się przekonajcie!) poszła na dom
tymczasowy.
Tylko że w tym
domu żyje już inny, starszy pies. I współżycie z młodziutką sunią nie bardzo mu
odpowiada. I problem. Bo choć mała jest grzeczna – dla bezogoniastych – i nawet
zbytnio nie rozrabia, to psa drażni. W sumie ani jedno, ani drugie nie jest
szczęśliwe.
No więc
potrzebny jest stały dom dla tej małej. Najlepiej taki, w którym byłaby jedynym
psem. Będzie z niej pociecha, bo to inteligentna smarkata. No i urodziwa, więc
czego chcieć więcej.
A w ogóle to
więcej możecie się o niej dowiedzieć na stronie schroniska. Tam jest opisana,
tak dokładnie, jak rzadko który pies. Bo to naprawdę nie byle jaka suczka! I
zasługuje na jeszcze więcej szczęścia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz